Świat postępuje do przodu. Wszystko się zmienia. My, nauka, sztuka, przyroda. Ten proces jest nieuchronny i nieodwołalny. Inaczej stalibyśmy w miejscu. Nie umiem sobie nawet wyobrazić statycznego świata. Musiałby być przeraźliwie nudny. A człowiek przecież potrzebuje zmian. Mówi się, że to zwłaszcza kobiety są spragnione metamorfoz. Że jest to nieodłączny element życia. Zmiany, jako ten naturalny efekt uboczny egzystencji, są tak naprawdę bardzo ważne.
Nic dziwnego, że ludzie szukają nowych dróg, nowych rozwiązań. I najciekawsze jest to, że nie ma jednej, stałej mapy. Możemy się wzorować na innych ludziach, ale tak naprawdę nasza droga jest niepowtarzalna. Tak samo jak można by sklonować człowieka, stworzyć coś idealnie podobnego, złożonego z takich samych cząsteczek, ale wnętrze, uczucia i emocje byłyby zupełnie inne.
A czy nasze drogi są zawsze słuszne? Niekiedy okazuje się, że wcale nie są takie dobre. Lub krzyczą kontrowersją. Często dzieje się tak w sztuce. Ludzie przyzwyczaili się do tradycyjności. Malarstwa, obrazów na ścianie. A plastyka cały czas się rozwija, nie jest już tak dosłowna jak kiedyś. Więcej wymaga od odbiorcy, zmusza do myślenia. Pojawiły się setki nowych technik.
Jedną z nich jest liberatura. Nawet w Wordzie to słowo jest podkreślane i oznaczane jako nieznane! Jest to tak świeża dziedzina sztuki, że wzbudza nie lada emocje. Bo tak właściwie, co to jest? Jak mówi Katarzyna Bazarnik: „Liberatura to wolność, otwartość artystyczna, przekraczanie granic między gatunkami i sztukami, to literatura nie spętana ograniczeniami narzuconymi przez reguły, kanony, krytyków. To pisanie-ważenie liter (czcionek, obrazów, elementów graficznych) w celu zbudowania książki. W dziele liberackim chodzi o świadome wykorzystanie materialności literatury, słowa, zdania i przestrzeni książki, o integralność tekstu i obrazu. ‘Jak’ jest częścią ‘co’”. Zachwyciła mnie ta nowa technika, bo jest ogromnie kreatywna i nieszablonowa.
20 stycznia br. odbył się wernisaż wystawy książki artystycznej Anny Majki Czech. Jest to piąta wystawa z cyklu Akcji Sztuki>Nowe i będzie trwała jeszcze do 16 stycznia. Można na własne oczy zobaczyć tę oryginalną dziedzinę. Niestety, artystka nie była obecna na otwarciu z przyczyn technicznych. Mimo to spotkanie było bardzo ciekawe. Pani Beata Wąsowska naprowadziła gości na odpowiedni trop, przybliżając zebranym sylwetkę pani Czech i opowiadając o jej twórczości. Konwencją wernisażu było pokazanie książki w fazie projektu pomiędzy półkami pełnymi „zwykłych” książek. W końcu biblioteka to nie galeria. Książka przedstawiona jest w gablotkach na korytarzu. Całość to połączenie śląskich, odważnych motywów. Przekroczona została granica pomiędzy „ciężką” staroświecką sztuką a nowatorskimi, świeżymi pomysłami. Wesołe wierszyki dodają lekkości i dynamizmu.
Zabawa literami przypomina mi fascynację dziecka, które odkrywa świat pisany. To właśnie wtedy tłumaczy się maluchom, że nie, tak się nie pisze. Ma być od lewej do prawej, pierwsza litera musi być duża, to ma być tak, a tamto inaczej. Określone schematy i zabita inwencja twórcza. A może właśnie tak powinno być, że najpierw trzeba poznać zasady, a dopiero potem eksperymentować? Coś w tym jest, ale presja, pod jaką się je poznaje, często jest zbyt silna. I szansa na to, że ktoś wróci do tej pierwotności, dziecięcej ciekawości jest bardzo mała.
Warto jednak szukać i odkrywać. W końcu nie ma żadnego powodu, dla którego mielibyśmy się ograniczać, kontrowersja jest nawet pożądana. A nawet jeśli by się nie udało, to zawsze zdobywamy to, co jest równie cenne jak odnaleziona droga - doświadczenie i umiejętność radzenia sobie w nowych sytuacjach.
Agata Kołodziejczyk