12 grudnia 2010

Nie mam patentu na wiedzę

Rozmowa z Bartkiem Palejem, uczniem klasy maturalnej I LO w Tychach, który w tym roku pokaże swoje prace w ramach Akcji Sztuki>Nowe

Niedawno skończyłeś osiemnaście lat, a już masz swoją wystawę. Marzyłeś o tym?
Nigdy nie myślałem o tym i trochę się zdziwiłem, gdy pani Wąsowska poprosiła mnie o to. Nawet na początku nie wiedziałem, jak i co wystawić. Ale okazało się, że gdzieś tam, w czeluściach twardego dysku znalazłem parę zdjęć. Niektóre z nich były dopiero projektami, które trzeba było dokończyć. Nie zdawałem sobie też sprawy, ile rzeczy trzeba mieć na uwadze, przygotowując taką wystawę. O wszystkim trzeba było pomyśleć, od rozmiarów antyram, przez format fotografii, aż po program artystyczny.

Myślisz, że wystawa się uda?
Tego się nigdy nie wie. Choć jest to zawsze szansa do przedstawienia swoich zdjęć, by nie leżały w teczkach na półce, i zaprezentowania swoich przemyśleń. Może zainteresują one kogoś, sprawią, że ktoś głębiej zastanowi się nad daną kwestią. A jeśli tak będzie, to znaczy, że wystawa się udała.

Często fotografujesz architekturę. Czy nie wolałbyś fotografować ludzi?
Lubię to robić, ale uważam, że niezbyt mi to wychodzi. Jest to bardzo ciekawe, ale też trudne. Trzeba zadbać o takie rzeczy jak ubiór, ustawienie czy wyraz twarzy. Z architekturą jest inaczej. Można z niej wydobyć pewne atrybuty człowieczeństwa lub poruszyć różne kwestie z nim związane. Ma ona zawsze jakąś ludzką cechę wartą pokazania, w końcu to człowiek ją stworzył.  Ponadto robienie tego typu zdjęć, sam na sam z budynkiem, jest pewnego rodzaju medytacją, jeśli tak to można ująć. Do fotografowania architektury zachęcili mnie też prowadzący warsztaty fotograficzne, to oni mnie tak ukierunkowali.

A więc nie jesteś samoukiem?
Nie, brałem udział w czymś w rodzaju „kursu”, który odbywał się w Pałacu Młodzieży w Katowicach. Prowadziło go dwóch fotografów, którzy znali się na rzeczy. Poza samą fotografią od strony technicznej przybliżyli nam zagadnienia związane z estetyką czy z historią fotografii. Całość odbywała się w ciekawy sposób – nie przez wykład lecz jako dialog. Prowadziliśmy więc z pozoru proste dyskusje, kto jest artystą, czy co to jest dzieło sztuki. W ramach tej estetyki prowadzący warsztaty podsuwali nam różne teksty pobudzające do wzmożonego myślenia.  Ale nie wszystko, co dziś umiem, jest wynikiem tych warsztatów. Przeczytałem też kiedyś jakąś tam książkę i od niej zaczęła się cała ta epicka przygoda z pstrykaniem. Później była instrukcja do aparatu i jakoś tak się to potoczyło.

Jaki jest, według ciebie, cel fotografowania świata?
To zależy od sposobu. Bo można fotografować spontanicznie, np. ludzi na ulicy. I to jest właśnie tak zwane „streetfoto”. Po prostu, pokazuje się wtedy człowieka.  Można też robić fotografie z góry określonym celem, np. fotografię reklamową. Można też, i w tym najlepiej się czuję, starać się uchwycić niepospolite w pospolitym, czy prawdziwe w pozornie neutralnym otoczeniu. Fotografując, staram się nawiązać kontakt z odbiorcą, zadawać pewne pytania, a nie podawać gotowych odpowiedzi, bo nie mam patentu na wiedzę.

Na czym polegały twoje wyjazdy do Pragi czy Lwowa?
Były to tak zwane plenery. Wraz z „warsztatowiczami” i prowadzącymi byliśmy w tych miastach kilka dni, by robić zdjęcia. Było to niecodzienne doświadczenie. Mieliśmy całe dnie na fotografowanie, nie byliśmy niczym ograniczeni. Takie wyjazdy są inspirujące, ponieważ znajdujemy się w nowym, obcym środowisku. To pozwala na zaobserwowanie takich rzeczy, o których nawet mieszkańcy tych miast nie mają pojęcia, bo widują je na co dzień i nie zwracają na nie uwagi. Ma się też wiele czasu na dopracowanie każdego ujęcia i dokładne zastanowienie się nad tematem.

Czy Tychy są atrakcyjnym miejscem dla fotografów?
Każde miejsce jest atrakcyjne, jeśli się na nie odpowiednio spojrzy. Wiadomo, mamy w Tychach pełno bloków, ale trudno jest zrobić pocztówkę z nimi. Na Tychy trzeba spojrzeć inaczej, zastanowić się nad możliwą symboliką pewnych elementów. Na przykład jeden wieżowiec może symbolizować małą wioskę, lecz w innym kontekście jednego człowieka.  Nie chcę tu jednak narzucać jakiegoś sztywnego myślenia. Każdy powinien sam się nad tym zastanowić, jeśli uważa to za jakkolwiek istotne.

Dlaczego podjąłeś się stworzenia cyklu prac poświęconych tematyce oświęcimsko-żydowskiej? To dość trudny temat jak dla nastolatka.
Każdy temat jest trudny, jeśli podejdzie się do niego na poważnie, bo z podejmowaniem danego tematu wiąże się pewna odpowiedzialność. A ten wydawał mi się ważny. Uważam, że należy pamiętać o nim i nie spychać go na bok. Wiele razy w historii zdarzało się, że niektóre istotne wydarzenia zostały zapomniane, nie wyciągnięto z nich wniosków. Tematyka ludobójstwa obrazuje w skrajny sposób, do czego może prowadzić wojna i do czego zazwyczaj prowadzi w mniejszej skali.   Trudność tematu polegała też na tym, że wiele osób już go podejmowało. Musiałem znaleźć taki sposób pokazania, by był on inny, nowy, czyli mający szansę zwrócić na siebie uwagę. Powtórzenie czegoś, co już było, nie odniosłoby żadnego efektu.

Czy fotografia zmieniła twój światopogląd?
Myślę, że zmieniła sposób patrzenia lecz nie światopogląd. Zupełnie inaczej patrzy się na świat przez obiektyw. Zmusiła mnie do głębszego zastanowienia się nad pewnymi sprawami, zadania sobie pytań typowo egzystencjalnych. Są to proste pytania, ale trudno jest na nie odpowiedzieć. Można powiedzieć, że są one typowo gramatyczno-filozoficzne np. jak? gdzie? kiedy? w jakim celu?

Czy to dlatego wybrałeś filozofię jako kierunek studiów?
Po części tak. Na wspomnianych już warsztatach fotografia pokazana była jako filozofowanie za pomocą aparatu, przekazywanie swoich przemyśleń. I ja to kupiłem. Ale ten kierunek też mi się po prostu podoba. Nie mam zamiaru studiować kierunku X przez pięć lat, tylko po to żeby mieć zawód. Jest to szalenie nie pragmatyczne podejście, ale wolę robić coś, co lubię.

Wiążesz swą przyszłość z fotografią?
Myślę, że tak. Ale to czas pokaże, jak będzie naprawdę. Zamierzam rozwijać się w tym kierunku. Może zajmę się fotoreportażem? Kto wie...

Dziękuję za rozmowę.
Ja również.

Rozmawiał:
Oskar Strzelecki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz