15 grudnia 2010

Udreki organizatora

Każdy z nas myśli, że zorganizować wystawę fotograficzną to kwestia kilku godzin. Każdy, dopóki nie spróbuje. Też byłem tym „szczęśliwcem”, który tak myślał, dopóki nie odczułem tego na swojej skórze. W przygotowaniach do wystawy może zdarzyć się wiele niespodziewanych i bardzo zadziwiających sytuacji. A to trzeba będzie coś pomalować, coś przyciąć, poprawić i jeszcze wiele, bardzo losowych i trudnych do przewidzenia zdarzeń. Ciekawą rzeczą jest to, że nigdy nie wiadomo, co może nam się przydać. Może znajdziemy nowe zastosowanie dla gumki do gumowania? Kto wie, najważniejszy jest efekt końcowy.

I tak właśnie było w przypadku wystawy Bartka Paleja, a dokładnie - jej przygotowania. Ciągły wyścig z czasem i walka ze zdarzeniami, o których nawet nam się nie śniło. „Bez twierdzenia Pitagorasa nie byłoby tej wystawy”- dość  żartobliwie, ale zgodnie z prawdą stwierdził Bartek już podczas wernisażu. Wywołało to śmiech wśród gości, ale taka jest prawda. Nigdy nie wiesz, kiedy matematyka przyda ci się w życiu. Nam przydała się przy wyliczaniu położenia fotografii na planszach, czy długości żyłki, na której były one wieszane. Nie można też zapomnieć o poziomicy, dzięki której prace wiszą w miarę prosto. Dlaczego w miarę? Bo pewnych rzeczy nie można było zmienić, np. plansz. Dlatego twierdzenie, że wnętrze jest przystosowywane do wystawy można wyrzucić do kosza. Bo każda wystawa zależy od wnętrza, nigdy nie ma takiej samej wystawy w dwóch różnych miejscach. Sam artysta, wchodząc do pomieszczenia jeszcze do końca nie wie, jak będzie wyglądała wystawa. Wszystko kształtuje się podczas przygotowań, na które wpływają bardzo różne zdarzenia. Tu ograniczenia wynikające z ram budżetowych, a tam antyramy, a dokładniej materiał, z jakiego są wykonane. I mówię tu o pleksi, której szczerze nie polecam nikomu. Łatwo się rysuje i elektryzuje, co przyciąga każdy pyłek kurzu. Ma jeszcze wiele innych wad, a jedyną rzeczą, którą znajduję na jej usprawiedliwienie, jest fakt, że antyramy z pleksi są lekkie i trudne do zbicia.

Kolejną sprawą był fakt, że nikt z nas nie organizował wcześniej żadnej wystawy. Jednak myślę, że teraz jesteśmy bogatsi o te doświadczenia i następna wystawa poszłaby nam lepiej. Ale mimo tych wszystkich trudności organizowanie wystawy jest bardzo ciekawe, wręcz pasjonujące. Jest to okrutny sprawdzian dla naszej pomysłowości, ale przy dobrym zespole wszystko jest możliwe. Chłopaki, zrobiliśmy coś fajnego!

Oskar Strzelecki

1 komentarz:

  1. Świetnie to ująłeś. Tej pracy nie widać, ale bez niej nie byłoby ostatecznego efektu. Gratuluję i dziękuję wszystkim, którzy pomogli przygotować ekspozycję. Beata Wąsowska

    OdpowiedzUsuń